piątek, 13 czerwca 2014

Pierwsza wpadka?



- Witajcie uczniowie. Dzisiaj odbędzie się wasza pierwsza lekcja latania. Niektórzy z was jeszcze nigdy nie mieli kontaktu z miotłami i właśnie dlatego tu jestem, abyście się z tym oswoili.
- Ciekawe czy ten plan zadziała –szepnęła Cassie, zerkając na dwójkę bliźniaków stojących niedaleko.
- Mam nadzieję, że tak. W końcu wykonają go moi kuzyni, a oni mają w tym wprawę.
- Już nie mogę doczekać się tego widoku.
 Dziewczyny umilkły, gdy dostrzegły gniewne spojrzenie Pani Hooch. Mimo tego, że miała ponad sto lat,  kobieta wyglądała całkiem młodo i dobrze się trzymała. Z pewnością wiele pań zazdrościło jej formy.
Minęło już dwa tygodnie od przyjazdu do Hogwartu, a pogoda wciąż dopisywała i wcale nie zapowiadało się na nadejście jesieni. Niebo tego dnia było bezchmurne, a trawa i drzewa wciąż zielone. Kilka ptaszków delikatnie przysiadło na gałęziach Bijącej Wierzby, w pobliżu której pierwszoklasiści zaczynali swoją naukę latania.
- Dobrze, więc ustańcie obok mioteł. Każdy ma jedną? – Rozejrzała się uważnie. – Ej, wy! Identyczni! Na końcu są dwie miotły.
Lorcan i Lysander ruszyli we wskazanym kierunku, na co dziewczyny przewróciły oczami z ich głupoty.
- A teraz wyciągnijcie rękę nad miotłę i krzyknijcie „Do mnie!”
- Do mnie! – Miotła od razu znalazła się w ręce Scorpiusa.
- Do mnie! – Nic. – Do mnie! – Dalej to samo. – Do mnie! Do mnie! Do mnie! – Zaczęła się złościć Rose.
- Do mnie! – Miotła Emmy lekko drgnęła. – Do mnie! – Zaczęła powoli się unosić.
- Do mnie! – Albusowi udało się za pierwszym razem.
- Do mnie! Do mnie! Do mnie! – Męczył się Lorcan.
Lysander szybko rozejrzał się dookoła, czy nikt nie patrzy i podniósł ręką, przedmiot leżący na ziemi.
- Widzisz, mi udało się za pierwszym razem – zwrócił się do brata. – Jestem lepszym czarodziejem od Ciebie.
Nagle miotła blondyna zaczęła się miotać na boki i w końcu powoli unosiła się do góry, a Scamander wraz z nią, trzymając ją tylko dłonią. Jego kilka minut starszy bliźniak wybuchnął śmiechem.
- Co ty wyprawiasz?! Złaź stamtąd! – oburzyła się Pani Rolanda - Nie pozwoliłam wam jeszcze się unosić! W dodatku nie siedząc na miotle!
- Ale to nie ja! Ona sama…
- Natychmiast na ziemie, bo inaczej dostaniesz szlaban!
- Kiedy ja już jeden mam.
Wszyscy pierwszoklasiści głośno się śmiali, a Lysander unosił się coraz wyżej. Znajdował się już na wysokości pięciu metrów, gdy Profesor Hooch postanowiła ściągnąć go osobiście. Wsiadła na miotłę i wzbiła się w powietrze, a po chwili znajdowała się już obok chłopaka. Starała się złapać miotłę, ale na nic to się nie zdawało. W końcu podleciała pod Scamander’a i wycelowała różdżkę w zbuntowany przedmiot.
- Mitcocendio***.
Miotła zesztywniała i zaczęła opadać. Chłopak wylądował tuż za Profesor Rolandą i razem wrócili na ziemię.
- Odejmuję trzydzieści punktów dla Hufflepuff’u. I ma się to więcej nie powtórzyć! – zagrzmiała groźnie, a chłopak tylko kiwną głową.
- Szkoda, że nie spadł. Byłoby na co popatrzeć – powiedziała Jessica do swojej współlokatorki, ale tak aby inni również usłyszeli.
- To było niemiłe – szepnęła Roxanne.
- Nawet my nie życzyłyśmy mu tak źle, choć to nas wrzucił do wody – odpowiedziała Cassie, mierząc wzrokiem czarnowłosą Ślizgonkę.
- Jakoś od początku za nią nie przepadam. Wydaję się dziwna…
- Jej przyjaciel Scorpius też. Jakoś taki zbyt miły jak na Ślizgona. Podejrzane…
- A teraz przejdź się szybko do skrzydła szpitalnego, niech pani Clearwater** zobaczy, czy nic Ci się nie stało z głową. Smith przejdź się z nim.
- Ja?! – zdziwiła się blondynka.
- A widzisz tu kogoś innego o takim nazwisku?
- Ale Pani Profesor ja… chciałam zostać na lekcji.
- Nic Cię nie ominie, na pewno nie będziesz miała zaległości. Idź.
Zrezygnowana spojrzała na Puchona z pogardą, a on odwzajemnił jej się tym samym i bez słowa ruszyli w stronę zamku.

***

- Confringo.
- Powoduję eksplozję jakiegoś obiektu.
- Bardzo dobrze – ucieszyła się Rose.
Emma również była dumna z przyjaciela. Cieszyła się, że nauka idzie mu coraz lepiej i również z tego, iż rudowłosa z własnej woli postanowiła im pomóc. Na początku nie sądziła, iż znajdą wspólny język, ponieważ bardzo się od siebie różnią, ale miejsce, w którym aktualnie się znajdują, trochę je do siebie zbliżyło.
W bibliotece znajdowało się niewielu uczniów, głównie czwarto i siódmoklasiści. Wszyscy zajmowali się nauką, no może za wyjątkiem grupki Ślizgonów siedzących w kącie, między którymi znajdowała się również Dominique Weasley.
Ta blond włosa piękność była niegdyś małą, słodką dziewczynką, uwielbianą przez całą rodzinę, lecz wszystko się zmieniło gdy trafiła do domu węża. Aktualnie przyjaźni się z Amandą Zabini, dziewczyną której poglądy nie sprzyjają mugolakom i czarodziejom półkrwi. Ślizgonki zbliżyły się do siebie, Weasley’owie uważają, że za bardzo. Oprócz tego jej chłopak nazywa się Jonathan Flint, ten sam, który jeszcze dwa lata temu próbował poderwać jej siostrę, lecz ta dała mu kosza, a on postanowił później zadowolić się jej młodszą wersją. Choć nie są identyczne, obie mają olśniewająco piękną urodę. Dominique była oczywiście zachwycona, bo kto by nie chciał chodzić z kapitanem drużyny quiditch’a?
Flint nie należał do najprzystojniejszych chłopaków w Hogwarcie, był raczej przeciętny. Miał bujną brązową czuprynę i małe zielone oczy. Nos był lekko przekrzywiony w lewą stronę, a chytry uśmiech odsłaniał duże, białe zęby. Charakter Jonathana również nie był idealny. Lubił on rządzić wszystkimi i mieć nad nimi władzę. Jego dziewczynie natomiast bardzo się to nie podobało i kilka razy zdarzyło jej się mu postawić, lecz do tej pory tego żałuje.
Ślizgoni właśnie obmyślali plan zwycięstwa nad Gryffonami, dowiedzieli się, że to właśnie z nimi rozegrają pierwszy mecz w sezonie i już szykowali tajną broń. Gdy Scorpius doszedł do wniosku, że nie jest zbyt szczególnie potrzebny w tych obradach, postanowił, że podejdzie do swoich znajomy, których właśnie zauważył.
- Cześć wam. – Uśmiechną się blondyn, przysiadając się do stolika.
- O hej Scor. – Emma ucieszyła się na widok niedawno poznanego przyjaciela.
- Cześć, co tam? – spytał Marcel.
- W porządku, mieliśmy właśnie spotkanie drużyny, ale chyba nawet nie zauważyli, że mnie nie ma – powiedział udając rozbawienie.
- Nie przejmuj się – zaczęła Emma. – Gdy dzięki Tobie wygracie pierwszy mecz, będą Cię prosili, abyś z nimi posiedział. – Uśmiechnęła się pocieszająco.
- Tak, tyle że pierwszy mecz gramy z Gryffindorem, a od kilku lat Ślizgoni cały czas z nimi przegrywają. – Zmartwiony zaczął bawić się palcami.
- Chyba rzeczywiście nie macie szans. Rozmawiałem trochę o tym z chłopakami i podobno odkąd James Potter jest szukającym, nie przegrali ani jednego meczu.
- Tak, mój kuzyn jest najlepszy – wtrącił głos zza stosu książek. Rose właśnie stawiała na stole kolejne podręczniki do nauki. Gdy się wyprostowała, to dostrzegła chłopaka, którego pierwszy raz widziała ponad dwa tygodnie temu na peronie. – Chyba się nie znamy. Rose.
- Scorpius. – Podali sobie ręce.
- Więc dlaczego rozmawiacie o Jamesie? – zapytała, rozkładając książki przed znajomymi.
- Scorpius jest szukającym w Slytherinie i obawia się pierwszego meczu z Gryffonami.
- Ślizgon? W sumie to masz czego się obawiać. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ktoś grał lepiej, niż dzieci wujka Harry’ego, nawet Lily jest świetna. Ale skoro jako pierwszoklasista dostałeś się do drużyny, to z pewnością nie jesteś najgorszy.
- Może nie rozmawiajmy już o tym, do meczu jeszcze ponad Miesiąc, a Scorpius zdąży się jeszcze podenerwować. – Uśmiechnęła się, aby go trochę wesprzec.
- Co nam przyniosłaś Rose?- Marcel wziął do ręki jedną z książek leżących przed nim.
- Są to księgi związane z transmutacją i zaklęciami, coś czuję, że Profesor Green*** będzie jutro pytała…
- Może chcesz z nami się pouczyć? – Emma skierowała pytanie do blondyna.
- W sumie to i tak nie mam co robić, bo Oscar i Eric wyszli gdzieś na błonie, a nie specjalnie chce mi się ich szukać.
- To świetnie, nie będę samym chłopakiem. – Ucieszył się Gryffon.
- Dobrze, że wzięłam sobie po dwa podręczniki każdego rodzaju – powiedziała podając książki Ślizgonowi.
- Dzięki. Zawsze tak się uczycie? W sensie, że razem.
- Tak – odpowiedziała pewnie rudowłosa.
- W sumie to one uczą mnie – Marcel podrapał się po głownie, a reszta się lekko zaśmiała.
We czwórkę siedzieli przy stole i studiowali swoje książki, od czasu do czasu śmiejąc się z różnych nazw, lub kawałów opowiadanych przez ciemnowłosego chłopaka.
Rose zapomniała o słowach swojego ojca z pierwszego września i świetnie dogadywała się z Malfoy’em. W kilka godzin zdążyła go polubić.

***

Nott i Montague leżeli już w łóżkach i powoli zasypiali. Albus natomiast nie był ani trochę śpiący. Jego zegar biologiczny już od dawno nastawił się na późny i krótki sen. Chłopak nie wiedząc, co ze sobą zrobić, zaczął szukać jakiejkolwiek książki, której jeszcze nie przeczytał.
„Żywa śmierć? Jak do tego dopuścić” – każda strona znana przez chłopaka na pamięć. A może, „Wystarczy różdżka i nasze porady” – wszystkie zaklęcia wykute. Wyciąga kolejną, z ciemnogranatową okładką i nagle coś z niej wypada, lądując na podłodze.
Zwykły kawałek pergaminu, lecz gdy Albus bierze go w ręce to przypomina się mu prezent, który dostał od ojca jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego. Chłopak zerkną w stronę współlokatorów, aby się upewnić, czy rzeczywiście już śpią i szybko dobył swojej różdżki leżącej na szafce nocnej.
- Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego – wyszeptał tak, aby nikogo nie obudzić.
Tak jak za pierwszym razem zaczęły pojawiać się linie, aż w końcu stworzyły całość. Potter jeszcze raz przeczytał napis na mapie, który został skonstruowany przez dziadka i jego przyjaciół, czyli tak zwanych Huncwotów. Gdy otworzył pergamin to kolejny raz nie mógł się nadziwić temu, co ujrzał. Tym razem na mapie było o wiele więcej postaci, niektóre były tak blisko siebie, że nie potrafił ich rozczytać. Zauważył Victoire i Ted’a siedzących w Wieży Astronomicznej, a oprócz nich po korytarzu węszył jeszcze Filch  z Panią Norris. Najechał wzrokiem na bibliotekę i wpadł na pewien pomysł. Dzięki mapie będzie mógł dostać się do Działu Ksiąg Zakazanych i coś sobie stamtąd pożyczyć do czytania.
Szybko założył trampki na stopy i zarzucił ciepłą bluzę, a po chwili znajdował się poza swoim dormitorium. Było już sporo po dwudziestej trzeciej, więc wszyscy Ślizgoni siedzieli już w swoich sypialniach. A przynajmniej tak mu się wydawało.
- Lumos.
 Wymknął się z Pokoju Wspólnego i jak najciszej potrafił, ruszył przez korytarze lochów w stronę piątego piętra. Starał się wyszukiwać jak najkrótszą drogę, a zarazem taką, na której nikogo nie spotka. Na szczęście udało mu się niepostrzeżenie dojść do celu. Szybko przemknął przez pomieszczenie w stronę w stronę wyznaczonego sobie działu. Przejście było zamknięte łańcuchem z kłódką, ale nie było nic trudnego w prześlizgnięciu się pod nim.
Położył mapę na stoliku i zaczął szukać czegoś ciekawego dla siebie. Jego uwagę przykuła księga „ Najsilniejsze eliksiry”, której kartki zaczął przeglądać. Tak pochłonęła go lektura, iż nawet nie zauważył na mapie, że Filch zbliża się do biblioteki.
Otwierane drzwi skrzypnęły, a on z przerażenia zatrzasnął książkę.
- Kto tu jest? – zagrzmiał męski, skrzeczący głos.
Albus sięgnął po mapę i dostrzegł, że to woźny zmierza w jego kierunku.
- Nox.
- Lepiej się odezwij, bo jak sam Cię znajdę to nie będzie litości.
 Potter przełknął ślinę i zaczął powoli poruszać się w stronę wyjścia, chowając się przy tym za regałami, tak aby pozostać niezauważonym. Starał się cały czas kontrolować ruchy Filch’a, lecz przy słabym świetle księżyca nie było to takie proste. Gdy tylko przeszedł przez drzwi, rzucił się biegiem, przez zapamiętaną wcześniej drogę. Nawet nie spoglądał na mapę. Błagał tylko, aby schody były w dobrym ułożeniu i tak właśnie się stało. Po chwili był już w lochach. Nigdy nie spodziewał się, że potrafi tak szybko biegać. Postanowił, że od razu rzuci się na kanapę przed kominkiem.
Ale niestety w Pokoju Wspólnym ktoś już był.


*Zaklęcie uspokajające miotłę;
**Penelopa Clearwater – pielęgniarka pracująca w skrzydle szpitalnym;
***Profesor Inez Green – nauczycielka transmutacji w Hogwarcie


Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Strasznie was zawiodłam, bo to aż 3 dni opóźnienia... Z pewnością wielu z was się zniechęca przez moje niedotrzymywanie słowa, ale też mam nadzieję, że podoba się wam moje opowiadanie i nie opuścicie mnie wszyscy.

12 komentarzy:

  1. Ogólnie rozdział dobry... Jednak jest sporo błędów. Niektóre to literówki, powtórzenia, ale najbardziej zdziwiłam się (tak, zdziwiłam) , bo posiadałaś końcówki w czasownikach! Np. "Potter przełkną ślinę ..." albo "Wymkną się z pokoju i jak najciężej potrafił ..." . I takich błędów jest więcej :c
    Mimo tego, rozdział czytało się z przyjemnością :)
    A beta ci to sprawdziła czy nie?
    Pozdrawiam
    Lily :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *pozjadałaś końcówki. Sorry, automatyczny słownik w telefonie :)

      Usuń
    2. Tak sprawdzała i nie wiem czy tego nie pozmieniała, bo wydaję mi się, że tak nie pisałam tych końcówek, ale w sumie ze mną nigdy nic nie wiadomo... Poproszę ją aby jeszcze raz sprawdziła :)

      Usuń
  2. Genialny rozdział! ^^ Ciekawe kto wygra ten mecz. No i kot był w Pokoju Wspólnym Ślizgonów...
    Pozdrawiam serdecznie!

    nasziherbatkiswiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę zajeżdża mi to pierwszą częścią HP (sorry za określenie xD).
    Bo przecież w Kamieniu Filozoficznym Harry też poszedł do działu Ksiąg Zakazanych, Filch prawie go przyuważył, a na lekcji latania na miotle Neville (nie jestem pewna, czy dobrze to napisałam) nie mógł opanować swojej miotły i poleciał do góry...
    Mimo wszystko rozdział przeczytałam, więc nie jest tak źle xD Tylko postaraj się wymyślić coś bardziej oryginalnego. Rozumiem, że opisywanie całego roku szkolnego jest trudne, a każdy, kto pisze opowiadanie fanfiction ma utrudnione zadanie, bo nie może wykorzystać wielu pomysłów, żeby nie przypominały tego, co napisała J.K. Rowling. No chyba, że chce zanudzić czytelnika ;)
    I jeszcze te literówki, ale Lily Evans już ci o tym powiedziała, więc ja się nie będę na ten temat rozwodzić.
    Mimo wszystko rozdział fajny. Mnie, jako czytelniczki na pewno nie stracisz, nie martw się ;)
    Powiadom mnie proszę u mnie (www.lilyijames-zdobyc-szczescie.blogspot.com) kiedy pojawi się u cb nowy.
    Pozdrawiam.
    L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to nawet nie pomyślałam o tym, że jest ściągany sens, głupio mi teraz :( Wyprawę Albusa planowałam od dawna, ponieważ jest to bardzo kluczowe z jego postacią, ale Filcha dodałam tak w ostatniej chwili, bo chciała, żeby się coś działo, tak samo chciałam, aby była akcja na lekcji latania, ale w sumie masz rację. Postaram się, aby to już się nie powtórzyło, lub aby było w drobnych sytuacjach :)

      Usuń
    2. Spoko. Tak tylko napisałam, bo zauważyłam i zastanawiałam się, czy to celowo, czy przypadkiem :)
      L.
      (lilyijames-zdobyc-szczescie.blogspot.com)

      Usuń
  4. Kolejny świetny rozdział... Ciekawe kto w końcu wygra ten mecz? No i co dalej z przyjaźnią Rose i Scorpiusa? Potter prawie przyłapany ;)
    Pozdrawiam cieplutko i DUŻO weny życzę^^
    Alokin <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny rozdział :) Zauważyłam kilka błędów, no ale każdemu się zdarza.
    Ciekawa jestem tego meczu ;>
    I w takim momencie zakończyłaś.. ahh! Teraz będę wyczekiwać 29.06 :D
    Pozdrawiam i do następnego,
    SWK <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, tak bardzo przepraszam, że komentuję dopiero teraz. Rozdział fajny, ale zauważyłam parę błędów. Moim zdaniem powinno być "nie będę jedynym chłopakiem", a nie "samym". A to tak przy okazji. Mam już wakacje, więc teraz będę się starać komentować na bieżąco.
    Pozdrawia :*

    OdpowiedzUsuń