Spojrzała nieśmiało znad książki i uśmiechnęła się.
- Ja osobiście – kontynuował Marcel, ignorując to, że Emma
nie ma ochoty na rozmowę – nie wiedziałem zbyt wiele o Magii, gdy tu jechałem.
McGonagall przyjechała w moje jedenaste urodziny, żeby powiedzieć mi, iż jestem
czarodziejem. Wiadomo, że początkowo nie mogłem w to uwierzyć, ale w końcu mnie
przekonała. Później zabrała mnie na zakupy, po rzeczy do szkoły.
- Byłeś z dyrektorką na zakupach? – zachwyciła się
dziewczyna.
- Tak, ponieważ ja sam nie miałem pieniędzy, gdyż wychowałem
się w domu dziecka i właśnie ona mi to wszystko zafundowała. Dlatego też chcę
pokazać jej swoją wdzięczność przez uczenie się. W zasadzie to właśnie Em mnie
do tego namówiła i bardzo mi pomaga.
- A ty jak się dowiedziałaś? Bo też jesteś mugolaczką, a
chyba jeszcze o tym nie opowiadałaś. –zapytała zafascynowana Rose
- Dyrektorka, przyleciała do mnie, jak do każdego dziecka nie
czarodziei. Rodzice byli na wyjeździe służbowym, więc zastała mnie z moją
opiekunką. Opowiedziała mi o wszystkim a ja od razu pobiegłam powiedzieć o tym
mojej przyjaciółce. Trochę ciężej było mi przekonać do tego rodziców, ale w
końcu uwierzyli.
- Ciekawe te wasze historie. Moja jest jak większości
czarodziejów, że wiedziałam o wszystkim od dziecka. Nie będę was tym zanudzać.
Czego teraz się uczycie?
- Właśnie studiujemy Historię Magii – powiedziała Archibald.
- Naprawdę? Też zamierzałam się za to dzisiaj zabrać. A tak w
ogóle to słyszeliście o Voldemorcie?
- Em mi trochę o nim opowiadała, wydaję mi się, że mieszkał w
tym samym domu dziecka co ja… -zaczął Marcel
- Serio?
- Tak myślę, bo opiekunki często powtarzały coś, że jestem
podobny do jednego chłopaka który tu mieszkał, ponieważ czasami dzieją się
wokół mnie dziwne rzeczy. I jak dyrektorka mnie zabierała to jedna staruszka
powiedziała, że historia się powtarza.
- To świetnie. Moim wujkiem jest Harry Potter, ten który go
pokonał.
Oczy i usta obojga otworzyły się szeroko ze zdumienia, a Rose
napawała się dumą. We trójkę spędzili resztę wieczoru ucząc się i poznając się
bliżej.
***
- Albus nie będzie z nami szedł? – zapytała Charlotte,
rozglądając się dookoła.
- Niestety nie. Powiedział, że nie lubi się opalać, oraz że
woli zostać w dormitorium i poczytać nową książkę.
- Szkoda – wtrąciła Cassie. – Już chyba na nikogo nie
czekamy, więc chodźmy.
Dziewczyny z kocami i w letnich sukienkach, pod którymi miały
stroje kąpielowe, ruszyły w stronę jeziora.
Przechodziły przez rozległe błonie, które wciąż jeszcze były
zielone. Wielu uczniów, tak jak one, zrobiło sobie dzisiaj dzień wolny od
nauki, jednak dało się dostrzec, że sporej części tu brakuje. Kilka grupek
uczniów grało w różne gry, a wielu po prostu siedziało i rozmawiało, na ławce
pod drzewem Ted Lupin i Victorie Weasley wyznawali sobie miłość. Roxanne
uśmiechnęła się na widok swojej szczęśliwej kuzynki. Mimo, że Ted jest dla niej
jak rodzina, to nie miała z nim zbyt dobrego kontaktu. Spędzał on raczej czas z
Potter’ami i rodziną Ron’a.
- Tu chyba będzie dobre miejsce – Charlotte wyrwała z
zamyślenia swoją współlokatorkę. – W całości na słońcu, ale blisko do cienia.
- Idealnie! – Ucieszyła się Cassie.
Zaczęły rozkładać swoje koce, zdjęły sukienki i położyły się
na brzuchach.
Leżały pół godziny, może dłużej, gdy nagle jakiś cień
przysłonił im słońce. Roxanne niechętnie otworzyła oczy i ujrzała przed sobą
trzech chłopaków. Każdy był blondynem, dwoje z nich byli identyczni, a
trzeciego rozpoznała z Gryffindoru.
- Moglibyście się odsunąć? Zasłaniacie nam słońce –
powiedziała lekko poirytowana.
- Właściwie to… - zaczął jeden bliźniak.
- Mieliśmy inne plany – dokończył drugi.
- To załatwcie je w innym miejscu. Staramy się opalić– Rox
wróciła do wcześniejszej pozycji.
- Nie możemy – pierwszy raz odezwał się Gryffon o niebieskich
oczach.
- Bo są związane z Wami – powiedzieli równo identyczni
chłopacy.
Dziewczyny ze zdziwieniem podniosły głowy, a oni się na nie
rzucili. Każdy wziął jedną na ręce, a te nie wiedząc o co chodzi, zaczęły
krzyczeć na cały głos. Wielu uczniów zaczęło się przyglądać, jak
pierwszoklasiści wrzucają swoje rówieśniczki do wody. Spora część, głownie męska,
wraz ze Ślizgonami, zaczęli się śmiać i bić brawo. Niektórzy nawet próbowali
zrobić to samo ze swoimi koleżankami, lecz one nie miękły dając jeszcze nauczkę
swoim towarzyszom za ten pomysł.
- Co wy sobie wyobrażacie?! – oburzyła się Weasley.
- Przecież kąpiel w jeziorze jest zabroniona! – krzyczała Cassie
ledwo utrzymując się na wodzie.
- Dobra chłopacy, pomóżmy im wyjść – odezwał się najwyższy i
wyciągną rękę do Charlotte.
Dziewczyna złapała jego dłoń i szybko wydostała się z wody.
Jego koledzy jednak nie mieli takiego sprytu i jak podchodzili do brzegu to
potykali się jeden o drugiego. Gdy już dziewczyny złapały ich za nadgarstki,
zamiast z ich pomocą wyjść na brzeg, postanowiły im się odpłacić i wciągnęły ich do wody, a same wydostały się
z jeziora.
- Nazywam się Ian – powiedział jedyny suchy chłopak,
wyciągając rękę do czarnowłosej dziewczyny.
- A ja Charlotte. – Uścisnęła dłoń.
- Może chciałybyście gdzieś się z nami przejść?
- Bardzo…
- Nie! – wtrąciła Cassie.
- Chodź, idziemy. – Roxanne położyła rękę na ramieniu
współlokatorki i poprowadziła ją w stronę kocy.
Szybko zebrały swoje rzeczy i ruszyły w stronę zamku, lecz
Begum wciąż obracała się, wpatrując w nowo poznanego blondyna.
- Musicie nam pomóc – powiedziała szybko Rox, wparowując do
sypialni brata.
Wszystkie trzy dziewczyny były już suche i ubrane w czyste
ubrania.
- Co się stało? – wystraszył się Fred.
- Ci trzej idioci wrzucili nas dzisiaj do wody!
- Musimy im się jakoś odpłacić – dodała Cassie.
- A! To o was chodziło – powiedział Louis machając głową,
jakby w końcu zaczęło mu się coś w niej układać.
- Też bym z chęcią coś
im wykręcił – zaczął James. – Oni robią nam konkurencję! Pierwsi przed nami
dostali szlaban!
- Jak to? – wtrąciła Charlotte.
- Nie słyszałyście? – zapytał ciemnowłosy Weasley.
- Prawdopodobnie po tym, jak wróciłyście do zamku, Vic i Ted
znaleźli tych bliźniaków w wodzie, chyba nie potrafili sami wyjść, więc im
pomogli i od razu dali im szlaban u McLagena.
- Wiecie co to oznacza? – wtrącił rudowłosy.
- Co? – dociekała Begum.
- Że odechce im się wszystkiego.
James i Louis przybili sobie piątki, zadowoleni z kary
rywali.
- Ale i tak nie możemy im tego tak po prostu odpuścić. Trzeba
wymyśleć jakiś niezły plan – odezwał się zamyślony Fred.
- Przecież właśnie w tej sprawie do was przyszłyśmy. –
Roxanne przewróciła oczami.
- Kto jak nie wy, pomoże wymyślić nam najlepszy plan? – Cassie
starała się trafić w ich punkt.
- Och nie pochlebiaj nam tak. – James udał zawstydzonego, na
co dziewczyny się zaśmiały.
Wszyscy zaczęli krok po kroku wymyślać plan zemsty. Nie szło
to im zbyt łatwo, bo większość intryg chłopcy wykorzystali w tamtych latach,
więc musieli się trochę napracować, aby wymyśleć coś dobrego. Jedynie Charlotte
nie brała we wszystkim udziału. Nie uważała, że trzeba dać im nauczkę, ponieważ
Ian w końcu pomógł jej wyjść. Zresztą, intrygował ją i jeśli można tak to ująć,
zaczęła go lubić, tak bardziej.
***
Mały blond włosy Ślizgon wracał właśnie z podwórka. Zbliżała
się pora ciszy nocnej, lecz on się tym zbytnio nie przejmował, ponieważ
wiedział, że musi doskonalić swoje zdolności latania. Trenował daleko od zamku,
bo był świadomy tego, że jeśli ktoś dowie się o tym, iż posiada miotłę, to może
zostać za to srogo ukarany.
Scorpius’owi bardzo zależało na ty, aby dostać się do
drużyny. Chciał on bowiem, żeby jego tato był z niego dumny. Malfoy Senior
kocha swojego syna nad życie i nigdy nie dałby nikomu go skrzywdzić, lecz
często jest zbyt zapracowany, aby mu to okazać.
Chłopak szedł tak głęboko zamyślony w swoich rozważaniach, że
nawet nie usłyszał zbliżających się kroków. Dopiero gdy miał już skręcać i
wpadł na niewysoką postać, uświadomił sobie, że nie jest sam w tych
korytarzach.
- Przepraszam, strasznie się zamyśliłem. O to ty Emma… -
dodał, gdy dziewczyna podniosła głowę, rozmasowując sobie skroń. – Nic ci nie
jest?
- Nic poważnego, po prostu uderzyłam się w twój bark.
- Pokaż, sprawdzę – Scorpius oderwał jej dłoń od głowy i
skierował w stronę światła, aby mieć lepszy widok. – Lekko zaczerwienione, ale
chyba nic nie będzie.
- Mówiłam – szepnęła.
- Jeszcze raz bardzo Cię przepraszam.
- Nic nie szkodzi. To też moja wina, mogłam uważać.
- Od pierwszego września jakoś nie mieliśmy okazji
porozmawiać. Co u Ciebie słychać?
- Wszystko dobrze. – Uśmiechnęła się lekko. Nadal nie miała
ochoty na rozmowę z nim. Nie znali się Zyt dobrze, a ona czuła się nie swojo w
otoczeniu obcych.
- Chcesz może trochę pogadać? Jedyny kontakt jaki mam z
dziewczynami to Jessica i czasami jej siostra, ale już mi się przewraca w
głowie od ich plotkowania.
- Niestety nie mogę. Muszę wracać do pokoju – powiedziała
zbywalnie.
- Chociaż chwilę.
- Dziewczyny mogą się martwić, powiedziałam Rose, że będę za
dziesięć minut.
- To może Cię odprowadzę? – Nalegał.
- Ok, ale chodźmy szybko. – Emma ruszyła w stronę swojego
domu, chciała jak najprędzej dotrzeć na miejsce. Przeżywała w duszy, dlaczego
to akurat dzisiaj Marcel musiał wrócić wcześniej.
- Skąd wracasz? – Scorpius próbował podtrzymać rozmowę.
- Z biblioteki.
- Chyba często tam chodzisz, co?
- Dużo się uczę – odpowiedziała nerwowo.
- Coś się stało? – zapytał zatrzymując się.
- Nie, czemu pytasz? – Dziewczyna poszła w jego ślady.
- Zachowujesz się dziwnie, zupełnie inaczej niż w pociągu.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko rozejrzała się nerwowo.
- Możesz mi powiedzieć. Naprawdę nie jestem jedną z tych
osób, które się naśmiewają z innych lub zdradzają cudze sekrety.
- To nic takiego. Chodź już, chyba że chcesz się zawrócić.
- Odprowadzę Cię, ale powiedz co się stało.
- Ja po prostu… - Spuściła wzrok wbijając go w podłogę i
westchnęła głośno. – Czuję się nieswojo wśród obcych mi ludzi. Jakoś nie
potrafię rozmawiać z kimś, kogo nie znam.
- Ale przecież my się znamy.
- Rozmawialiśmy ze sobą tylko raz, to jakbyśmy nadal byli
sobie obcy.
Scorpius trochę posmutniał.
- Jeżeli nie chcesz to mogę z tobą nie iść.
Emma dostrzegła zmianę w nastroju swojego towarzysza i
zrobiło jej się przykro.
- To naprawdę nie twoja wina. Problem tkwi we mnie, bo jestem
nieśmiała. Z Marcelem też nie było mi łatwo na początku, ale się
zaprzyjaźniliśmy. W sumie to czemu z tobą nie mogłabym spróbować. – Uśmiechnęła
się pocieszająco.
- To chodź, odprowadzę Cię, bo twoje koleżanki będą się
martwić. I na początek naszej przyjaźni zdradzę ci sekret, o którym nikt nie
wie.
***
- Freddie wstawaj! To twój wielki dzień – James nachylił się
nad kuzynem z szerokim uśmiechem.
- Yhm… co? O czym mówisz?
- Jak to? Nie pamiętasz? Dzisiaj nabory do drużyny.
Weasley zerwał się z łóżka jak poparzony piorunem.
- To już?! Która godzina? Zdążę na śniadanie?
- Spokojnie masz jeszcze pół godziny. O dwunastej musisz być
na boisku. My jako pierwsi wybieramy nowych, z racji tego, że w tamtym roku
wygraliśmy.
- Ale pamiętasz, że jesteśmy kuzynami – uśmiechnął się
znacząco w trakcie nakładania spodni.
- Nie da się o tym zapomnieć.
- A gdzie jest Louis?
- Już od dawna na śniadaniu, chyba zapomniałeś jak on lubi
jeść.
- No tak… A ty już jadłeś?
- Nie, czekam na Ciebie. Gotowy?
- Chyba tak, chodźmy.
***
- Hej Scor, zaczekaj na mnie. – Jessica podbiegła do swojego
przyjaciela.
- O, cześć Jess. Co tam?
- Dlaczego wczoraj wróciłeś tak późno? Widziałam jak się
przemykałeś przez Pokój Wspólny.
- Byłem na błoniach, a później jeszcze doprowadziłem Emme do
jej domu.
- Tą mugolaczkę? – Dziewczyna skrzywiła się.
- Jeny Jess, co z tego, że jej rodzice nie są czarodziejami,
ona jest bardzo fajna.
- Ja mam inne zdanie, ale ty rób co chcesz.
- Właśnie to robię. – Uśmiechną się, drażniąc tym swoją
przyjaciółkę.
- Skończmy ten temat, bo od samej rozmowy można się czymś
zarazić. Dziś twój wielki dzień, jak samopoczucie?
- Bardzo dobrze. Pójdę teraz trochę odpocząć, bo dopiero o
trzynastej trzydzieści jest nabór Ślizgonów.
Maszerowali przez korytarze w stronę lochów, rozmawiając o
taktykach gry Scorpius’a i jak to będzie w przyszłości, gdy w końcu zostanie
sławnym Szukającym.
***
Wybiła godzina dwunasta, a na szkolnym boisku zebrało już się
kilkoro chętnych do drużyny oraz ich przyjaciół. W tym roku Gryffindor
potrzebuje jednego Pałkarza i jednego Ścigającego. Victoire jest kapitanem
drużyny i to ona wybierze jej członków, jednak zdanie pozostałych graczy
również się dla niej liczy.
- Posłuchajcie mnie. Mamy troje chętnych na stanowisko
Pałkarza i czworo na Ścigającego. Aby wyłonić najlepszych rozegramy mały mecz.
Mike* zajmiesz swoją pozycję, a James będziesz drugim obrońcą.
- Jasne, tyle że ja przecież nie za bardzo umiem…
- To nic, ale Szukający nie jest nam dzisiaj potrzebny. David**
będziesz Pałkarzem w drużynie Tress’a* i dojdzie do was jeszcze Chloe z nowych.
- Tak jest szefowo. – Wysoki blondyn ruszył z
czwartoklasistką na prawą stronę.
- Fred i Leo sprawdzicie swoje siły w drużynie przeciwnej.
Obaj chłopacy przeszli na lewą
stronę.
- Ja zagram z kuzynami, a Mell*** jako Ścigająca wspomożesz
drugą drużynę. Do mnie dojdzie Tia i Sam, a Tom**** i Matt zagrają z wami.
Każdy wie jaką pozycję ma zająć, więc wsiadajcie na miotły i lećcie. Będę
uważnie obserwowała każdego z was, więc starajcie się jak możecie.
Gdy już każdy zajął swoją pozycję Victoire podeszła do małej
skrzynki leżącej na podłodze i uwolniła z niej Tłuczek, za chwilę dorzuciła
również Kafla i sama dołączyła do gry.
Początkowo Melanie przejęła kafla i umykając przed tłuczkiem,
który w jej stronę skierował Fred, zdobyła dziesięć punktów dla swojej drużyny.
Gdy Victoire chciała wyrównać, jeden z najlepszych obrońców , Mike, odbił kafla
nogą. Do gry wkręcił się Tom i współpracując z Bell zdobył kolejne dziesięć
punktów. Fred pracował za dwóch, skutecznie ochraniając swoich zawodników Po
dwudziestu minutach, gdy wynik przedstawiał się
siedemdziesiąt do czterdziestu dla drużyny Mike’a, Weasley za pomocą
pałki, zrzucił kaflem Matt’a z miotły, co chwilowo wstrzymało grę. Gdy okazała
się, że nic mu nie jest, wszyscy wrócili na swoje stanowiska. Victoire starała
się współpracować ze swoimi Ścigającymi, lecz gdy tylko podawała im kafla, oni
go tracili. Jedynie Sam’owi udało się zdobyć dziesięć punktów. Za to Tom z
przeciwnej drużyny świetnie sobie radził grając z Mell. Po osiemdziesięciu
minutach, kapitan zarządziła koniec.
- Gratulację, wygraliście. Było dwieście dziesięć do stu
dwudziestu. Udało mi się wyłonić dwie osoby, które dołączą do nas, jednak
zapytam was, czy się ze mną zgadzacie.
Wszyscy uważnie słuchali wysokiej blondynki i tylko kiwali
głowami na zgodę. . Nowi gracze instynktownie ustawili się w rzędzie i na ich
twarzach był dostrzegalny stres.
- Na stanowisko Ścigającego wybrałam Tom’a, który świetnie
współpracował z Mell, dzięki czemu zdobyliście tak wiele punktów.
Chłopak uśmiechną się z ulgą, a reszta mu pogratulowała.
- Tak, to dobry wybór – zgodził się Tress.
- I chyba każdy się ze mną zgodzi, że najlepszym Pałkarzem
był dzisiaj mój kuzyn, Fred – powiedziała z dumą.
- Tak! – krzyknął Weasley i podbiegł do James’a przybijając
mu piątkę.
- Wiedziała, że ci się uda Freddie! – Cieszyła się jego
siostra na widowni, a on się do niej uśmiechną.
Victoire podeszła do kuzyna i go przytuliła.
- Wydaje mi się, że puchar jest znowu nasz – powiedziała
uradowana.
- Jakie to wzruszające Weasley, jednak musicie spływać, bo
wasz czas się skończył. – Na boisko wkroczył Jonathan***** wraz ze Ślizgonami.
- Chyba musisz kupić sobie zegarek Flint, bo wciąż mamy dwie
minuty – powiedziała oschle Vic. – Jednak ustąpimy wam, chodź i tak na nic to
się dla was nie przyda, bo przegracie kolejny rok z rzędu.
Ślizgon spojrzał na nią takim wzrokiem, jakby chciał ją czymś
poszczuć. Dwa lata temu Jonathan starał się o względy Victoire, lecz ona dała
mu kosza, upokarzając go na oczach przyjaciół. Od tamtej pory stara się jej
dokuczyć na każdym kroku, lecz rzadko mu to wychodzi. Gdy dowiedział się o jej
związku z Ted’em na najbliższym meczu z Hufflepuff’em zepchnął Lupin’a z
miotły, przez co leżał w skrzydle szpitalnym przez kilka dni.
Gryffonka mijając rywala, spojrzała tylko smutno na swoją
siostrę, która od zeszłego roku, tak jak ona, gra na pozycji Ścigającej.
Dominique jednak nawet nie zaszczyciła jej spojrzeniem.
- Ej, Potter, gdzie twój braciszek? Chyba zagracie przeciwko
sobie na najbliższym meczu – krzyknął Flint, chcąc pokazać wyższość nad domem
lwa.
- Najwidoczniej zrozumiał, że nie warto zadawać się z
pacanami!
Gryffoni parsknęli śmiechem, a ich rywale tylko bardziej się
rozzłościli.
- Coś ty powiedział?!
- A co, huk przegranej odebrał ci słuch, że nie słyszałeś? Do
zobaczenia przy waszej KOLEJNEJ porażce! – dodał opuszczając teren boiska.
- Dominique – syknął kapitan.
- Czego? – powiedziała rozzłoszczona tonem, jakim się do niej
zwracił.
- Masz mi tu przyprowadzić małego Potter’a.
- Co?! Dobrze wiesz, że nie gadam ze swoją rodziną!
- To zaczniesz. Zresztą on jest Ślizgonem.
Blondynka nienawidziła, gdy ktoś jej rozkazywał, lecz nigdy
nie potrafiła dostatecznie postawić się swojemu chłopakowi.
Flint zaczął przyglądać się osobom przybyłym na nabór i jedna
z nich szczególnie przykuła jego uwagę.
- Scorpius Malfoy… - szepną uśmiechając się. – Obyś był tak
dobry, jak twój Ojciec, bo przyjmuję Cię do drużyny. Reszta może się rozejść.
Musimy Cię sprawdzić.
Pozostali chętni zaczęli zgłaszać sprzeciwy, jak można
przyjąć pierwszoklasistę, bez sprawdzenia starszych zawodników. Jednak on nie
zwracał uwagi na to co mówią i kazał im spadać.
Czas, który im pozostał, poświęcił na sprawdzanie swojej
nowej zdobyczy, która okazała się być strzałem w dziesiątkę. Już wyobrażał
sobie miny przegranych Gryffonów.
- Puchar jest nasz…
*Mike Tress – Obrońca domowej drużyny Gryffindoru, jest na siódmym roku
nauki w Hogwarcie;
**David Coote – Pałkarz domowej drużyny Gryffindoru, jest na siódmym
roku nauki w Hogwarcie;
***Melanie Bell – Ścigająca domowej drużyny Gryffindoru, najlepsza
przyjaciółka Victoire Weasley, jest na szóstym roku nauki w Hogwarcie;
****Tom Charms – jest na szóstym roku nauki w Hogwarcie;
*****Jonathan Flint – Ścigający i kapitan drużyny Slytherinu, jest na
siódmym roku nauki w Hogwarcie;
Dziękuję mojej becie, za to, że jest taka wspaniała i w takim ekspresowym tępię sprawdza moje wypociny :* Dodałam ankietę na blogu i bardzo was proszę, abyście udzielili na nią odpowiedzi i oczywiście przypominam, abyście zawsze czytali Żonglera gdy wchodzicie na bloga :)
Jeden mega poważny błąd, który często wyłapuję, bo jestem na niego okropnie wyczulona choĆ, a nie choDŹ.
OdpowiedzUsuńScora kocha, reszta jest ok :)
Pozdrawiam i weny życzę :)
PS. zapraszam do czytania i komentowania nowej miniaturki :)
W tym kontekscie bardzo, dobrze, ze autorka napisala "chodz". Slowo to wzielo sie od czasownika "chodzic". "Choc" jest wyrazem pochodnym od "chociaz" :)
UsuńJest! Nowy rozdział! Taaaaaaaaak! No normalnie codziennie co parę minut sprawdzałam, czy jest i w końcu jest!
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się ten Jonathan Flint, wiem, że przyjął mojego ulubionego bohatera, ale był niesprawiedliwy, no, ale... Scorpius się dostał i to najważniejsze! Jeej! Zaciekawił mnie też charakter mojego kochanego Ślizgona... taki... miły był wobec Emmy. Nigdy jeszcze się z takim nie spotkałam w fanfikach... ale OCZYWIŚCIE mi się podoba ;) Co do innych bohaterów... Marcel w tym samym domu dziecka co Voldzio? Jak wiesz nie lubię pisać krótkich komentarzy więc... podoba mi się... to *fanfary* ,,Malfoy Senior kocha swojego syna nad życie i nigdy nie dałby nikomu go skrzywdzić, lecz często jest zbyt zapracowany, aby mu to okazać.'' Nie, nie chodzi o to, że jest zapracowany i nie ma czasu dla syna, tylko o to, że jest kochającym ojcem. Znaczy, że nie jest zły jak Lucjusz. No i znowu o Scorpiusie... chcę przerwę świąteczną, nie, nie moją, tylko uczniów Hogwartu, bo chcę spotkanie złego Lucjusza z dobrym Draco i jego synem.
Jeśli mam się czegoś czepiać... są małe literówki, ale kto by się przejmował przy tak dobrym opowiadaniu. Na ale, raczej rada: pisz też trochę opisów *dziwne to brzmi...* , jest dużo dialogów, ale mało opisów. Dzięki nim czytelnikom *nam xD* będzie lepiej się czytało i rozdziały będą barwniejsze i dłuższe 3:)
No i przygotuj się, bo zawale cię pytaniami na asku, hehe. Jakby co to jestem Rose_Malfoy ;)
Pozdrawiam i życzę weny ;)
Lija <3
Zapomniałam w ocenie wspomnieć, ale strasznie ten błąd kole w oczy... Nie mówi się "chłopacy" tylko "chłopcy", albo "chłopaki". :) a poza tym to wiesz, że uwielbiam Twoje opowiadanie<3 i w końcu się rozdziału następnego doczekałam <3 :)
OdpowiedzUsuńNo,no,no... rozdział awww! Czekam na nowe rozdziały (:
OdpowiedzUsuńPrzeszkadza mi tylko jedno: Victoire, nie Victorie. Ale na szczęście poprawiłaś ten błąd który tak mnie irytował i nadal irytuje.
Pozdrawiam ciepło -
http://always-dramione.blogspot.com
No nareszcie nowy rozdział! Jestem nim zachwycona - jest wprost śliczny <3 Strasznie chciałabym napisać coś więcej na ten temat, ale wpadłam w taki zachwyt, że wszystko mi z głowy wyleciało ;) Hm... Scorpius taki miły wobec Emmy - zaskakujące =) Świetny dziki podryw pierwszoklasistów =D
OdpowiedzUsuńNie pozostaje mi robić nic innego ja życzyć weny i cierpliwie czekać na ciąg dalszy^^
Najserdeczniej pozdrawiam Alokin <3
Cudowny :********
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Layls
PS: Na moim blogu pojawił się już nowy rozdział, na który serdecznie zapraszam !
Świetny blog :* Piękny styl pisanie, i wgl. to takie ciekawe :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, mam nadzieje, że odwdzięczysz się miłym słowem :)
http://wyslemycisedeszhogwartu.blogspot.com/
Fajny rozdział, podoba mi się zachowanie Scora, jest taki naturalny, dobrze, że nie robisz z niego takiego palanta, bo tego nie lubię. Wiem, że Draco nie wychowałby go na takiego człowieka. Ogólnie w komentowaniu nie jestem zbyt dobra, napiszę więc po prostu, że mi się podobało. :D
OdpowiedzUsuńFajny rozdział XD
OdpowiedzUsuńCiekawie piszesz, co mi się baardzo podoba :)
Czekam na nn, pozdrawiam,
HNP.
Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału. Przyznam się szczerze dopiero dzisiaj go przeczytałam. Dzisiaj przeczytałam zresztą oba rozdziały i twierdzę, że był wspaniałe. Zachowanie Scopuriusa takie nie Malfoyowskie. Rozdział genialny już nie mogę się doczekać 13 czerwca! Czekam i już kombinuję sobie czas!
OdpowiedzUsuńPozdrowionka i weny życzę Tonks <3
wszystko super, już się wkręciłam ale masz jeden błąd zwiazany z historią książki :D dom dziecka Riddla został zamknięty, ale to Ty tu rządzisz ! Dobry poymsł, fajna fabuła, piszesz jak Rowling :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! ^^ Ciekawa jestem jak potoczą się relacje Emmy z Scorpionusem. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Super. Zastanawiam się, kim dla siebie będą Scor i Emma.
OdpowiedzUsuńCzy opowiadanie bedzie się toczyło przez wewszystkie lata ich nauki w Hogwarcie, czy może przeniesiesz je niedługo o np. 3 lata?
Zapraszam do mnie na
www.lilyijames-zdobyc-szczescie.blogspot.com
Już jest nowy rozdział!
Zapraszam i czekam na komentarze;)
*wszystkie
UsuńŚwietne. Jakie relacje potoczą się z Emmą i Scorpiusem? :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http:/harry-potter-adventure-pl.blogspot.com/
Bardzo dobry rozdział :)
OdpowiedzUsuńZaskakujące jest to jak różni się Scor od Draco.
Ciekawa jestem jego relacji z Emm.
Fajnie przeprowadziłaś te nabory.
Pozdrawiam,
SWK <3