Na zielonej kanapie siedziała wysoka blondynka, która najwidoczniej
wyczekiwała na nadejście swojego kuzyna.
Potter szybko i niezauważenie wsadził mapę Huncwotów do książki
trzymanej w ręce.
- Cześć Al. – Powiedziała ze Ślizgońskim uśmiechem,
spostrzegła, że chłopak lekko się jej przestraszył.
- Cześć Dominiq – odparł niepewnie.
Dziewczyna odezwała się do niego pierwszy raz od bardzo
długiego czasu, więc nie wiedział jaka jest tego przyczyna.
- Widzę, że utożsamiasz się ze swoim powołaniem. My Ślizgoni
bardzo lubimy łamać prawo, ale niewielu zaczyna już w pierwszej klasie, tak jak
ty.
- Ja tylko na chwilę…
- Usiądź – przerwała mu. Przesunęła się na brzeg kanapy i
ręką wskazała miejsce obok siebie.
- Wiesz, chyba pójdę się położyć. Jest już dość późno, a
jutro szkoła i te sprawy… - Skierował się w stronę chodów.
Gdy przechodził przy kominku, Dominique złapała go za rękę, w
której trzymał wypożyczony podręcznik.
- Z Działu Ksiąg Zakazanych… Też odwiedziłam kilka razy to
miejsce, choć nie zawsze kończyło się to szczęśliwie. Dobry wybór, lecz
osobiście uważam, że „Uroki całego świata” jest o wiele lepsza.
- Następnym razem z pewnością ją wezmę – powiedział przez
zęby, próbując uwolnić rękę.
Albus miał tylko nadzieję, że jego kuzynka nie zajrzy do
środka, ponieważ nie użył zaklęcia, które pozwoliłoby ukryć mapę na starym
pergaminie.
- Może jednak usiądziesz ze mną. Nie sądzę aby wujek Harry i
ciocia Ginny byli zadowoleni, z tego iż ich syn uprawia Czarną Magię. –Wypaliła
z triumfującym uśmieszkiem.
Albus popatrzył na nią z cieniem nienawiści zmieszanym ze
zrezygnowaniem.
- To zajmie tylko chwilę. – Rozluźniła uścisk na jego
nadgarstku i usiadła na kanapie.
Chłopak poszedł w jej ślady, lecz zajął miejsce na drugim
końcu, tak aby nie mieć zbyt bliskiego kontaktu z kuzynką.
- Z pewnością trafiłeś do Slytherinu nie bez powodu, bo takie
pomyłki się nie zdarzają.
- W moim przypadku chyba się jednak zdarzyła – odparł nie
podnosząc wzroku znad trzymanej książki.
- Też tak na początku myślałam, jednak dość szybko
przekonałam się że to było błędne. Ty też w końcu do tego dojdziesz, a ja mogę
ci w tym pomóc.
- Ale ja tego nie chcę.
- Już nie możesz niczego zmienić, czasu nie cofniesz. Mogę
Cię przekonać, że Slytherin to najlepsze, co mogło ci się w życiu trafić.
- Niby w jaki sposób?
- Wystarczy, że przyjdziesz w środę na nasz trening.
- Chcesz, żebym grał w waszej drużynie?
- Jesteś świetny w quiditch’u, a nam przydałaby się pomoc,
chcemy w końcu pokonać Gryffonów.
- Jakoś już postanowiłem, że nie będę grał w szkolnej
drużynie i raczej nie zmienię zdania. Jeżeli to wszystko, co chciałaś
powiedzieć, to pójdę się położyć. – Podniósł się na nogi, lecz Dominique nie
dawała za wygraną.
- Albus nie rób tego. Nie odmawiaj mi. Zobaczysz, że to
będzie twoja najgorsza decyzja w życiu. Jonathan ci tego tak po prostu nie
odpuści, zrobi wszystko aby Cię przekonać, lub zniszczyć twoje życie w
Hogwarcie. Zastanów się jeszcze nad tym.
- Już to przemyślałem i nie chcę popełniać w życiu takich
błędów, jakie zrobiłaś ty.
Chłopak odwrócił się i nie zwracając już uwagi na kuzynkę,
skierował się w stronę swojego dormitorium. Zdezorientowana blondynka dalej
siedziała na kanapie, wpatrując się w miejsce, w którym przed chwilą zniknął
jej rozmówca. Swoją ostatnią wypowiedzią, trochę zbił ją z tropu. Do końca nie
była pewna o co mu chodziło, lecz jej cząstka podpowiadała, że musi to być coś
związanego z rodziną, bo w końcu ostatnio ich trochę olała, o ile można tak to
nazwać.
Dogasający ogień w kominku, który powoli zostawiał już tylko
żar, dał jej do zrozumienia, że chyba pora już się położyć spać.
***
Noc była wietrzna i bardzo niespokojna, wielu uczniom śniły
się koszmary, głównie o wilkołakach. W Zakazanym Lesie dużo się działo, ale
szczegóły znali tylko niektórzy nauczyciele.
Ranek jednak nastał dość szybko, przez co większość uczniów
szła na śniadanie bardzo niewyspana.
Po zjedzonym posiłku pierwszoroczni Gryffoni i Krukoni udali
się na lekcję transmutacji z panią Green.
Lekcja już się rozpoczęła, a Profesor Inez wpadła do sali z
lekkim spóźnieniem i każdy z pewnością dostrzegł duże wory pod jej oczami,
które wskazywały na nieprzespaną noc.
Profesor Green jest bardzo młoda, zaledwie od pięciu lat uczy
w Szkole Magii i Czarodziejstwa, a wcześniej bardzo dużo podróżowała po świecie,
nie mogąc znaleźć swojego miejsca i to właśnie Profesor McGonagall, dyrektorka
Hogwartu zaoferowała jej pomoc.
Inez ma na oko sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu,
włosy o kolorze jasnego brązu, ścięte na chłopca, a do tego grzywkę i zielone
oczy, które nadawały jej atrakcyjności. Wielu uczniów uważa, że Profesor
Longbottom ma słabość do tej nauczycielki, mimo że jest dziesięć lat młodsza.
- Przepraszam was bardzo za spóźnienie, miałam ciężką noc.
Planowałam was trochę dzisiaj przepytać, lecz nie mam na to siły. –Powiedziała
nauczycielka zmęczonym głosem.
Wszyscy usłyszeli zawiedziony jęk rudowłosej dziewczyny
siedzącej w pierwszej ławce, lecz większość osób już się do tego przyzwyczaiła.
- Otwórzcie podręczniki na stronie trzydziestej czwartej i
przeczytajcie cały ten temat, a później omówimy zaklęcie „Bąblogłowy”.
Uczniowie zabrali się za czytanie, a nauczycielka wyczarowała
sobie kubek kawy i oparła się o siedzenie, lekko przymykając oczy.
- Nie uważasz, że Profesor Green zachowuje się jakoś dziwnie?
– szepnęła Roxanne do kuzynki, zerkając na prawie śpiącą kobietę.
- Mhm – mruknęła Rose, nie podnosząc wzroku znad książki.
- Ciekawe co jej się stało…
- Nie wiem. Starała się dalej nie przerywać czytania.
- Może nauczyciele trochę imprezowali w nocy.
- Nie wiem i naprawdę nie mam czasu o tym myśleć. Chcę skupić
się na czytaniu, więc proszę nie przeszkadzaj mi – lekko poirytowana, zwróciła
uwagę kuzynce i zabrała się do dalszego poznawania tematu.
Brązowowłosa Weasley zrezygnowana nie odezwała się więcej,
aby dać jej się skupić. Zaczęła rozglądać się po Sali.
Pomieszczenie nie jest zbyt duże, dwa rzędy ławek stały
ustawione po obu stronach ściany, a biurko nauczycielki znajdowało się na małym
podeście, z którego zazwyczaj wygłaszała swoje nauki. Z tyłu sali były
ustawione półki, na których znajdowały się przetransmitowane przedmioty i inne
drobiazgi. Ściany są jasnobrązowe, co nadaję pomieszczeniu głębokiego spokoju.
W ciągu roku wielu czarodziei przebywało w tym pomieszczeniu,
lecz na dzisiejszej lekcji znajdowali się tu pierwszoroczni uczniowie
Ravenclaw’u i Gryffindor’u. W pierwszej ławce dwie małe Weasley, za nimi jacyś
nieśmiali Krukoni, na trzeciej ławce dwoje mugolaków – Emma i Marcel – a z tyłu
Gryffon Ian ze swoim współlokatorem, ostatnia ławka była zajęta przez
dziewczyny w czerwonych barwach. Z przodu prawego rzędu siedziały Cassie i
Charlotte – kuzynki, które pomimo różnych domów, dalej się przyjaźnią – drugą
ławkę zajmował Gryffon z Krukonem, którzy nawet się nie znali, kolejna para to
dziewczyny w niebieskich szatach, a za nimi chłopacy o tych samych barwach. Ta
ostatnia ławka również była zajęta przez dwie Gryffonki.
***
Dzwonek po dzwonku. Nadeszła kolejna lekcja. Ravenclaw tym
razem znajdowali się w sali ze Ślizgonami, a za chwilę miał wejść Profesor McLaggen, nauczyciel
Obrony Przed Czarną Magią. Nie był zbyt lubiany wśród uczniów, ponieważ jego
taktyka nauczania jest, ich zdaniem, zbyt wymagająca.
- Rozmawiałem wczoraj z Dominique. – Albus zagadał do Ros,
zauważając spóźnienie nauczyciela.
- Serio? – Rudowłosa bardzo się zdziwiła, bo Ślizgonka od
jakiegoś czasu nie zamieniła ani jednego słowa nawet ze swoim rodzeństwem. – I
co mówiła?
- Chciała bardzo, żebym grał z nimi w drużynie, strasznie na
to naciskała.
- Nie dziwię się, przecież świetnie grasz. Zgodziłeś się?
- Nie.
- Dlaczego? – Tak głośno wyraziła swoje zdziwienie i
oburzenie, iż wszyscy uczniowie spojrzeli w ich kierunku, a ona skuliła się lekko
zawstydzona. Następnie powtórzyła szeptem. – Dlaczego?
- Bo ona wcale nie chciała, abym z nią grał. Kazał jej to
zrobić jakiś Jonathan…
- Ale nie chciałbyś grać? Tak dla siebie.
Nagle rozległ się trzask i do sali wkroczył nauczyciel Obrony
Przed Czarną Magią.
- Cisza! – zagrzmiał wysoki blondyn i skierował się w stronę
swojego biurka.
Wszyscy uczniowie od razu go posłuchali i usiedli przodem do
Profesora.
- Nie będę was przepraszał za spóźnienie, bo byłem zajęty
ważnymi, szkolnymi sprawami, a wy powinniście już dawno przeczytać temat.
Nikt nie śmiał nawet mrugnąć, gdy Profesor krzątał się w
poszukiwaniu właściwego podręcznika. Gdy już go znalazł, oparł się o biurko,
odwrócony w stronę uczniów.
- Otwórzcie podręczniki na stronie czterdziestej dziewiątej.
Przewracane strony zaszumiały, a McLaggen spojrzał wściekle
na wlekących się uczniów.
- Kto wie na czym polega zaklęcie „Expulso”?
Ręka Rose od razu wystrzeliła do góry.
- Ktoś wie? – zapytał ponownie, rozglądając się po sali.
Rudowłosa pomachała ręką, trącając przez przypadek swojego
kuzyna.
- Nikt nie wie? To może Panna Baddock* nam powie.
Czarnowłosa z ostatniej ławki lekko przestraszona zaczęła
szukać odpowiedzi w podręczniku.
- Ja… nie wiem.
- Nie? Odejmuję pięć punktów Slytherin’owi. Więc może… - Ponownie
zaczął się rozglądać.
- Ja wiem – pisnęła Krukonka, której ręka przez cały czas
wisiała w powietrzu.
- Panno Weasley na moich zajęciach nikt nie ma prawa odzywać
się niepytany. Ravenclaw traci dziesięć punktów.
***
- Dzięki James, przez Ciebie spóźnię się na pierwszy trening
– powiedział zawiedziony Fred, starając się pospieszyć kuzyna.
- Nie martw się, Vic nic nam nie zrobi, za bardzo nas
uwielbia. – Uśmiechnął się zakładając buty.
- Bierz miotłę i chodź.
Weasley stał już w drzwiach, w stroju do gry quiditch’a i czekał, aż Potter do niego dołączy.
Wyszli z dormitorium i pospiesznie szli przez Pokój Wspólny
oraz korytarze Zamku. Nagle przeszli obok grupki pierwszorocznych Ślizgonów.
- Fred zaczekaj chwilę – powiedział do kuzyna i skierował się
w stronę młodszych uczniów. – Al! Al Stój!
Jego młodszy brat zatrzymał się, zszokowany faktem, iż ktoś
go woła.
- Al masz chwilę?
- Jasne, coś się stało? – zapytał trochę zdziwiony ślizgon.
- Nie, nic. Tylko chciałem ci powiedzieć, żebyś uważał na
Flint’a. Rose powiedziała mi o twojej rozmowie z Dominique i o tym, że nie
przyjąłeś jej propozycji. Jestem ci za to wdzięczny, bo jeżeli byś się zgodził
to Flint by to wykorzystał, a nie warto mu ufać, uwierz mi. Jest nieobliczalny,
jeżeli nie wierzysz mi, to spytaj Victoire, ona powie ci więcej na jego temat.
- Nie trzeba, sam się domyśliłem, że jest z nim coś nie tak,
ale dzięki za ostrzeżenie.
- Nie ma sprawy Mały. – Potargał jego włosy i spojrzał w
kierunku zniecierpliwionego kuzyna. – Muszę już lecieć, mamy trening.
Gryffoni skierowali się do wyjścia jak najszybciej, aby nie
spóźnić się jeszcze bardziej.
- Gdzie wyście byli? – Victoire starała się zachować poważną
minę.
- Daj spokój Vic, wiemy że nie potrafisz się na nas gniewać –
powiedział zaczepnie James, mijając blondynkę i ustawiając się przy reszcie
drużyny.
- Pamiętaj, że to, iż jesteś moim kuzynem, nie daje ci
większych przywilejów.
Chłopak nic już nie odpowiedział, jedynie uśmiechną się i
puścił do niej oczko, a ona tylko pokręciła głową.
- No dobra wsiadajcie na miotły i zaczynamy trening.
- Tak jest szefowo! – Zasalutował Potter, śmiejąc się.
Wszyscy wzbili się w powietrze i zajęli swoje miejsca.
- Gotowi? – krzyknęła z dołu kapitanka.
Każdy kiwnął głowa na zgodę, a James znowu krzyknął coś
idiotycznego. David puścił do Freda oczko, aby dodać mu trochę otuchy, a on od
razu poczuł się lepiej, miał wrażenie, że naprawdę jest częścią tej drużyny.
- No to zaczynamy! – Wypuściła piłki. – Macie się przyłożyć,
za miesiąc będzie pierwszy nasz zwycięski mecz w tym sezonie!
*Ophelia Baddock –
Ślizgonka, współlokatorka Jessici Zabini.
Świetny rozdział :) Mam tylko jedno spostrzeżenie: "Gryfoni" pisze się przez jedno "f", a nie przez dwa. Ale to już się czepiam głupot, super rozdział i trzymaj tak dalej :)
OdpowiedzUsuńHmmm... no wreszcie go dodałaś! Czekałam, i czekałam na ten rozdział a tu nic! Czekam do niedzieli na następny. ^^^^^^^^^^^^^^^^
OdpowiedzUsuńBardzo fajny... Oby tak dalej... Weny życzę ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Dobrze, że Albus nie przyjął propozycji Dominiq!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Wiesz co najbardziej lubię czytając rozdział u ciebie?
OdpowiedzUsuńto że kiedy zatapiam się w tej opowieści, wyobrażam sobie to samoistnie, bez problemu.
Automatycznie widzę te postaci w opisanych sytuacjach.
Bardzo mi się to podoba :) To zasługa tak dobrego opisywania poszczególnych sytuacji.
Rozdział świetny jak zawsze! Al okazał odwagę sprzeciwiając się kuzynce i nie przyjmując tej propozycji.
Mam tylko nadzieję że Flint nie będzie dręczył Pottera.
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy. Coraz bardziej wciąga mnie ta historia :) Przekonałaś mnie do nowego pokolenia :)
PS: Nie wiem czy to już pisałam, ale bardzo podobają mi się piosenki które lecą, widzę że mamy podobny gust :)
SWK <3
Hmmm... Co by ty powiedzieć? Rozdział jest ŚWIETNY :)
OdpowiedzUsuńczekam na nn :)
pozdrawiam HNP
Kolejny GENIALNY rozdział!!!
OdpowiedzUsuńSmutne jest jedynie to, że Albus pomimo iż jest już pewien czas w Hogwarcie to wciąż nie zaprzyjaźnił się z nikim, z jego domu - mam nadzieję, że to już niedługo się zmieni :)
Pozdrawiam Alokin <3
Yol trochę można się pogubić w narracji. No i te czeste zmienianie bohaterów- jest to mylace pobiewaz postacie mi sie gubią..
OdpowiedzUsuń