piątek, 20 czerwca 2014

Rozmowa

Na zielonej kanapie siedziała wysoka blondynka, która najwidoczniej wyczekiwała na nadejście swojego kuzyna.  Potter szybko i niezauważenie wsadził mapę Huncwotów do książki trzymanej w ręce.
- Cześć Al. – Powiedziała ze Ślizgońskim uśmiechem, spostrzegła, że chłopak lekko się jej przestraszył.
- Cześć Dominiq – odparł niepewnie.
Dziewczyna odezwała się do niego pierwszy raz od bardzo długiego czasu, więc nie wiedział jaka jest tego przyczyna.
- Widzę, że utożsamiasz się ze swoim powołaniem. My Ślizgoni bardzo lubimy łamać prawo, ale niewielu zaczyna już w pierwszej klasie, tak jak ty.
- Ja tylko na chwilę…
- Usiądź – przerwała mu. Przesunęła się na brzeg kanapy i ręką wskazała miejsce obok siebie.
- Wiesz, chyba pójdę się położyć. Jest już dość późno, a jutro szkoła i te sprawy… - Skierował się w stronę chodów.
Gdy przechodził przy kominku, Dominique złapała go za rękę, w której trzymał wypożyczony podręcznik.
- Z Działu Ksiąg Zakazanych… Też odwiedziłam kilka razy to miejsce, choć nie zawsze kończyło się to szczęśliwie. Dobry wybór, lecz osobiście uważam, że „Uroki całego świata” jest o wiele lepsza.
- Następnym razem z pewnością ją wezmę – powiedział przez zęby, próbując uwolnić rękę.
Albus miał tylko nadzieję, że jego kuzynka nie zajrzy do środka, ponieważ nie użył zaklęcia, które pozwoliłoby ukryć mapę na starym pergaminie.
- Może jednak usiądziesz ze mną. Nie sądzę aby wujek Harry i ciocia Ginny byli zadowoleni, z tego iż ich syn uprawia Czarną Magię. –Wypaliła z triumfującym uśmieszkiem.
Albus popatrzył na nią z cieniem nienawiści zmieszanym ze zrezygnowaniem.
- To zajmie tylko chwilę. – Rozluźniła uścisk na jego nadgarstku i usiadła na kanapie.
Chłopak poszedł w jej ślady, lecz zajął miejsce na drugim końcu, tak aby nie mieć zbyt bliskiego kontaktu z kuzynką.
- Z pewnością trafiłeś do Slytherinu nie bez powodu, bo takie pomyłki się nie zdarzają.
- W moim przypadku chyba się jednak zdarzyła – odparł nie podnosząc wzroku znad trzymanej książki.
- Też tak na początku myślałam, jednak dość szybko przekonałam się że to było błędne. Ty też w końcu do tego dojdziesz, a ja mogę ci w tym pomóc.
- Ale ja tego nie chcę.
- Już nie możesz niczego zmienić, czasu nie cofniesz. Mogę Cię przekonać, że Slytherin to najlepsze, co mogło ci się w życiu trafić.
- Niby w jaki sposób?
- Wystarczy, że przyjdziesz w środę na nasz trening.
- Chcesz, żebym grał w waszej drużynie?
- Jesteś świetny w quiditch’u, a nam przydałaby się pomoc, chcemy w końcu pokonać Gryffonów.
- Jakoś już postanowiłem, że nie będę grał w szkolnej drużynie i raczej nie zmienię zdania. Jeżeli to wszystko, co chciałaś powiedzieć, to pójdę się położyć. – Podniósł się na nogi, lecz Dominique nie dawała za wygraną.
- Albus nie rób tego. Nie odmawiaj mi. Zobaczysz, że to będzie twoja najgorsza decyzja w życiu. Jonathan ci tego tak po prostu nie odpuści, zrobi wszystko aby Cię przekonać, lub zniszczyć twoje życie w Hogwarcie. Zastanów się jeszcze nad tym.
- Już to przemyślałem i nie chcę popełniać w życiu takich błędów, jakie zrobiłaś ty.
Chłopak odwrócił się i nie zwracając już uwagi na kuzynkę, skierował się w stronę swojego dormitorium. Zdezorientowana blondynka dalej siedziała na kanapie, wpatrując się w miejsce, w którym przed chwilą zniknął jej rozmówca. Swoją ostatnią wypowiedzią, trochę zbił ją z tropu. Do końca nie była pewna o co mu chodziło, lecz jej cząstka podpowiadała, że musi to być coś związanego z rodziną, bo w końcu ostatnio ich trochę olała, o ile można tak to nazwać.
Dogasający ogień w kominku, który powoli zostawiał już tylko żar, dał jej do zrozumienia, że chyba pora już się położyć spać.

***

Noc była wietrzna i bardzo niespokojna, wielu uczniom śniły się koszmary, głównie o wilkołakach. W Zakazanym Lesie dużo się działo, ale szczegóły znali tylko niektórzy nauczyciele.
Ranek jednak nastał dość szybko, przez co większość uczniów szła na śniadanie bardzo niewyspana.
Po zjedzonym posiłku pierwszoroczni Gryffoni i Krukoni udali się na lekcję transmutacji z panią Green.
Lekcja już się rozpoczęła, a Profesor Inez wpadła do sali z lekkim spóźnieniem i każdy z pewnością dostrzegł duże wory pod jej oczami, które wskazywały na nieprzespaną noc.
Profesor Green jest bardzo młoda, zaledwie od pięciu lat uczy w Szkole Magii i Czarodziejstwa, a wcześniej bardzo dużo podróżowała po świecie, nie mogąc znaleźć swojego miejsca i to właśnie Profesor McGonagall, dyrektorka Hogwartu zaoferowała jej pomoc.
Inez ma na oko sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, włosy o kolorze jasnego brązu, ścięte na chłopca, a do tego grzywkę i zielone oczy, które nadawały jej atrakcyjności. Wielu uczniów uważa, że Profesor Longbottom ma słabość do tej nauczycielki, mimo że jest dziesięć lat młodsza.
- Przepraszam was bardzo za spóźnienie, miałam ciężką noc. Planowałam was trochę dzisiaj przepytać, lecz nie mam na to siły. –Powiedziała nauczycielka zmęczonym głosem.
Wszyscy usłyszeli zawiedziony jęk rudowłosej dziewczyny siedzącej w pierwszej ławce, lecz większość osób już się do tego przyzwyczaiła.
- Otwórzcie podręczniki na stronie trzydziestej czwartej i przeczytajcie cały ten temat, a później omówimy zaklęcie „Bąblogłowy”.
Uczniowie zabrali się za czytanie, a nauczycielka wyczarowała sobie kubek kawy i oparła się o siedzenie, lekko przymykając oczy.
- Nie uważasz, że Profesor Green zachowuje się jakoś dziwnie? – szepnęła Roxanne do kuzynki, zerkając na prawie śpiącą kobietę.
- Mhm – mruknęła Rose, nie podnosząc wzroku znad książki.
- Ciekawe co jej się stało…
- Nie wiem. Starała się dalej nie przerywać czytania.
- Może nauczyciele trochę imprezowali w nocy.
- Nie wiem i naprawdę nie mam czasu o tym myśleć. Chcę skupić się na czytaniu, więc proszę nie przeszkadzaj mi – lekko poirytowana, zwróciła uwagę kuzynce i zabrała się do dalszego poznawania tematu.
Brązowowłosa Weasley zrezygnowana nie odezwała się więcej, aby dać jej się skupić. Zaczęła rozglądać się po Sali.
Pomieszczenie nie jest zbyt duże, dwa rzędy ławek stały ustawione po obu stronach ściany, a biurko nauczycielki znajdowało się na małym podeście, z którego zazwyczaj wygłaszała swoje nauki. Z tyłu sali były ustawione półki, na których znajdowały się przetransmitowane przedmioty i inne drobiazgi. Ściany są jasnobrązowe, co nadaję pomieszczeniu głębokiego spokoju.
W ciągu roku wielu czarodziei przebywało w tym pomieszczeniu, lecz na dzisiejszej lekcji znajdowali się tu pierwszoroczni uczniowie Ravenclaw’u i Gryffindor’u. W pierwszej ławce dwie małe Weasley, za nimi jacyś nieśmiali Krukoni, na trzeciej ławce dwoje mugolaków – Emma i Marcel – a z tyłu Gryffon Ian ze swoim współlokatorem, ostatnia ławka była zajęta przez dziewczyny w czerwonych barwach. Z przodu prawego rzędu siedziały Cassie i Charlotte – kuzynki, które pomimo różnych domów, dalej się przyjaźnią – drugą ławkę zajmował Gryffon z Krukonem, którzy nawet się nie znali, kolejna para to dziewczyny w niebieskich szatach, a za nimi chłopacy o tych samych barwach. Ta ostatnia ławka również była zajęta przez dwie Gryffonki.

***

Dzwonek po dzwonku. Nadeszła kolejna lekcja. Ravenclaw tym razem znajdowali się w sali ze Ślizgonami, a za chwilę  miał wejść Profesor McLaggen, nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią. Nie był zbyt lubiany wśród uczniów, ponieważ jego taktyka nauczania jest, ich zdaniem, zbyt wymagająca.
- Rozmawiałem wczoraj z Dominique. – Albus zagadał do Ros, zauważając spóźnienie nauczyciela.
- Serio? – Rudowłosa bardzo się zdziwiła, bo Ślizgonka od jakiegoś czasu nie zamieniła ani jednego słowa nawet ze swoim rodzeństwem. – I co mówiła?
- Chciała bardzo, żebym grał z nimi w drużynie, strasznie na to naciskała.
- Nie dziwię się, przecież świetnie grasz. Zgodziłeś się?
- Nie.
- Dlaczego? – Tak głośno wyraziła swoje zdziwienie i oburzenie, iż wszyscy uczniowie spojrzeli w ich kierunku, a ona skuliła się lekko zawstydzona. Następnie powtórzyła szeptem. – Dlaczego?
- Bo ona wcale nie chciała, abym z nią grał. Kazał jej to zrobić jakiś Jonathan…
- Ale nie chciałbyś grać? Tak dla siebie.
Nagle rozległ się trzask i do sali wkroczył nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią.
- Cisza! – zagrzmiał wysoki blondyn i skierował się w stronę swojego biurka.
Wszyscy uczniowie od razu go posłuchali i usiedli przodem do Profesora.
- Nie będę was przepraszał za spóźnienie, bo byłem zajęty ważnymi, szkolnymi sprawami, a wy powinniście już dawno przeczytać temat.
Nikt nie śmiał nawet mrugnąć, gdy Profesor krzątał się w poszukiwaniu właściwego podręcznika. Gdy już go znalazł, oparł się o biurko, odwrócony w stronę uczniów.
- Otwórzcie podręczniki na stronie czterdziestej dziewiątej.
Przewracane strony zaszumiały, a McLaggen spojrzał wściekle na wlekących się uczniów.
- Kto wie na czym polega zaklęcie „Expulso”?
Ręka Rose od razu wystrzeliła do góry.
- Ktoś wie? – zapytał ponownie, rozglądając się po sali.
Rudowłosa pomachała ręką, trącając przez przypadek swojego kuzyna.
- Nikt nie wie? To może Panna Baddock* nam powie.
Czarnowłosa z ostatniej ławki lekko przestraszona zaczęła szukać odpowiedzi w podręczniku.
- Ja… nie wiem.
- Nie? Odejmuję pięć punktów Slytherin’owi. Więc może… - Ponownie zaczął się rozglądać.
- Ja wiem – pisnęła Krukonka, której ręka przez cały czas wisiała w powietrzu.
- Panno Weasley na moich zajęciach nikt nie ma prawa odzywać się niepytany. Ravenclaw traci dziesięć punktów.

***

- Dzięki James, przez Ciebie spóźnię się na pierwszy trening – powiedział zawiedziony Fred, starając się pospieszyć kuzyna.
- Nie martw się, Vic nic nam nie zrobi, za bardzo nas uwielbia. – Uśmiechnął się zakładając buty.
- Bierz miotłę i chodź.
Weasley stał już w drzwiach, w stroju do gry quiditch’a  i czekał, aż Potter do niego dołączy.
Wyszli z dormitorium i pospiesznie szli przez Pokój Wspólny oraz korytarze Zamku. Nagle przeszli obok grupki pierwszorocznych Ślizgonów.
- Fred zaczekaj chwilę – powiedział do kuzyna i skierował się w stronę młodszych uczniów. – Al! Al Stój!
Jego młodszy brat zatrzymał się, zszokowany faktem, iż ktoś go woła.
 - Al masz chwilę?
- Jasne, coś się stało? – zapytał trochę zdziwiony ślizgon.
- Nie, nic. Tylko chciałem ci powiedzieć, żebyś uważał na Flint’a. Rose powiedziała mi o twojej rozmowie z Dominique i o tym, że nie przyjąłeś jej propozycji. Jestem ci za to wdzięczny, bo jeżeli byś się zgodził to Flint by to wykorzystał, a nie warto mu ufać, uwierz mi. Jest nieobliczalny, jeżeli nie wierzysz mi, to spytaj Victoire, ona powie ci więcej na jego temat.
- Nie trzeba, sam się domyśliłem, że jest z nim coś nie tak, ale dzięki za ostrzeżenie.
- Nie ma sprawy Mały. – Potargał jego włosy i spojrzał w kierunku zniecierpliwionego kuzyna. – Muszę już lecieć, mamy trening.
Gryffoni skierowali się do wyjścia jak najszybciej, aby nie spóźnić się jeszcze bardziej.
- Gdzie wyście byli? – Victoire starała się zachować poważną minę.
- Daj spokój Vic, wiemy że nie potrafisz się na nas gniewać – powiedział zaczepnie James, mijając blondynkę i ustawiając się przy reszcie drużyny.
- Pamiętaj, że to, iż jesteś moim kuzynem, nie daje ci większych przywilejów.
Chłopak nic już nie odpowiedział, jedynie uśmiechną się i puścił do niej oczko, a ona tylko pokręciła głową.
- No dobra wsiadajcie na miotły i zaczynamy trening.
- Tak jest szefowo! – Zasalutował Potter, śmiejąc się.
Wszyscy wzbili się w powietrze i zajęli swoje miejsca.
- Gotowi? – krzyknęła z dołu kapitanka.
Każdy kiwnął głowa na zgodę, a James znowu krzyknął coś idiotycznego. David puścił do Freda oczko, aby dodać mu trochę otuchy, a on od razu poczuł się lepiej, miał wrażenie, że naprawdę jest częścią tej drużyny.
- No to zaczynamy! – Wypuściła piłki. – Macie się przyłożyć, za miesiąc będzie pierwszy nasz zwycięski mecz w tym sezonie!


*Ophelia Baddock – Ślizgonka, współlokatorka Jessici Zabini.

8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :) Mam tylko jedno spostrzeżenie: "Gryfoni" pisze się przez jedno "f", a nie przez dwa. Ale to już się czepiam głupot, super rozdział i trzymaj tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm... no wreszcie go dodałaś! Czekałam, i czekałam na ten rozdział a tu nic! Czekam do niedzieli na następny. ^^^^^^^^^^^^^^^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny... Oby tak dalej... Weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział! Dobrze, że Albus nie przyjął propozycji Dominiq!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz co najbardziej lubię czytając rozdział u ciebie?
    to że kiedy zatapiam się w tej opowieści, wyobrażam sobie to samoistnie, bez problemu.
    Automatycznie widzę te postaci w opisanych sytuacjach.
    Bardzo mi się to podoba :) To zasługa tak dobrego opisywania poszczególnych sytuacji.
    Rozdział świetny jak zawsze! Al okazał odwagę sprzeciwiając się kuzynce i nie przyjmując tej propozycji.
    Mam tylko nadzieję że Flint nie będzie dręczył Pottera.
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy. Coraz bardziej wciąga mnie ta historia :) Przekonałaś mnie do nowego pokolenia :)

    PS: Nie wiem czy to już pisałam, ale bardzo podobają mi się piosenki które lecą, widzę że mamy podobny gust :)

    SWK <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmm... Co by ty powiedzieć? Rozdział jest ŚWIETNY :)
    czekam na nn :)
    pozdrawiam HNP

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejny GENIALNY rozdział!!!
    Smutne jest jedynie to, że Albus pomimo iż jest już pewien czas w Hogwarcie to wciąż nie zaprzyjaźnił się z nikim, z jego domu - mam nadzieję, że to już niedługo się zmieni :)
    Pozdrawiam Alokin <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Yol trochę można się pogubić w narracji. No i te czeste zmienianie bohaterów- jest to mylace pobiewaz postacie mi sie gubią..

    OdpowiedzUsuń